piątek, 20 lipca 2018

tam odpoczniesz i poczujesz się lepiej niż w domu

Minione 2 lata były dla nas naprawdę ciężkie. Nie będę się rozpisywać, w każdym razie uznałam, że coś się nam od życia należy.

Miał to być wypad rodzinny jednak nie do końca wyszło jak miało. Ale do rzeczy.
Nasza starówka kiedyś tętniła życiem. Była wspaniała pizzeria, były kawiarnie...i nagle zamiast tego jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się banki i szmateksy.

No ludzie.
W każdym mieście starówka jest wizytówką, gdzie można pospacerować, napić się kawy czy zjeść coś w miłej atmosferze. A tu? Weź kredyt na używaną kieckę, buty i pościel...i wypierz w fontannie na środku rynku...
Aż przechodzi ochota na cokolwiek...

Przechodziła, do zeszłego tygodnia.

W ostatnią niedzielę trafiłam na wpis znajomego. 
Od jakiegoś czasu szukałam miejsca gdzie moglibyśmy wyjść z Danielem, dzieciakami i pewną wspaniałą osóbką, dzięki której przetrwaliśmy te ostatnie 2 lata.
Patrzę na wpis Łukasza i oczom nie wierzę!!! Na starówce znów zaczyna się coś dziać.

No ale tradycyjny problem: czy można z dziećmi? zwłaszcza z takim zestawem: jedno małe drugie niepełnosprawne.

Pierwsza niespodzianka: 
właścicielka, przemiła kobietka nie ma nic przeciwko (nie wszędzie witają nas z ''otwartymi rękami'') uprzedza tylko, że trzeba zejść po stromych schodach więc wózek odpada

    

Druga niespodzianka: 
uprzedzam, że Wika jako autystka ostatnio źle reaguje na miejsca publiczne: ''TO NIE PROBLEM, W RAZIE CZEGO MAMY CAŁKIEM OSOBNY STOLIK, ŻEBY DZIECKO POCZUŁO SIĘ BEZPIECZNIE'' no bajka, aż takiego podejścia się nie spodziewałam

Trzecia niespodzianka: 
po wejściu do lokalu czekała na nas rezerwacja (część stolików na 2 osoby część na więcej-nas było więcej)

    

Czwarta niespodzianka: 
wchodzisz do piwnicy i...cofasz się w czasie. Wystrój zapiera dech w piersiach, w tle Łazuka, Bodo, Grossówna, Harris, Aston i oczywiście Ordonówna

    

No to zamawiamy. Już sama karta robi wrażenie, nie mniejsze niż wystrój. A opisy? Mam ochotę na kawę z góry listy...ale prowadzę :/

Zamawiamy ciasto dnia, lody (choć opis był taki, że nie do końca było wiadomo ten deser zawiera aż tyle smakołyków). Ja kawę, Oleńka piwo nad którym aż się rozpływa a Wika oczywiście herbatkę. Kochani ona nawet nie lubi herbat owocowych a ta była tak pyszna, że wypiła całą!!! No Adaś ma swoją butlę ;)

 

Zapytacie jak było?

C U D O W N I E !!!          Co zresztą widać:

    

Dzieciaki zajadły się aż miło, wspaniale bawiły...a ja z Oleńką (niestety Daniela ostatecznie z nami nie było) spędziłyśmy niezapomnianą godzinkę. Chciałam jej w ten sposób podziękować za wsparcie w ostatnim czasie i chyba mi się udało.

Przede wszystkim nikt nie patrzył na nas krzywo, właściciele potraktowali Wikę jak zdrowe dziecko...a ona to wyczuła i też starała się zachowywać jak najlepiej...stąd buziaczek na wyjście :)

Była to nasza pierwsza wizyta w PLUKAWCE ale z pewnością nie ostatnia. Ta miłą atmosferę naprawdę ciężko znaleźć.

Z całego serca polecam:
Niezapomniany klimat,
Pyszne desery i napitki,
Ceny przystępne...za to porcje tak wielkie, że o matko,
Parking na 5 aut...choć polecam spacer lub taxi, bo warto spróbować kawki z góry menu 
(ja następnym razem z pewnością spróbuję)

A gdzie znaleźć PLUKAWKĘ?

  

od Placu Hallera:
idziemy w stronę poczty ale przy rozwidleniu Krótka-Mickiewicza odbijamy w lewo
od poczty odwrotnie:
tuż przed rozwidleniem w prawo:

    

od strony parku: 
przechodzimy przy murach obronnych, mijamy armaty i po lewej już widać parking PLUMKAWKĘ

  

Tak, to tam. Zaraz za drzwiami głównymi, po prawej jest zejście do piwnicy...w której kiedyś pewnie leżakowało wino lub piwo a teraz każdy amator kawy i czasów międzywojennych miło spędzi czas.
Choć widziałam właścicieli pierwszy raz w życiu, dzięki ich zaangażowaniu, miałam wrażenie, że znamy się od lat, nie każdy ma tyle zapału i takie podejście do klienta.


zdjęcia pochodzą z z naszych prywatnych zbiorów i zostały wykonane za zgodą właścicieli PLUKAWKI,
wykorzystanie ich w jakimkolwiek celu będę uznawała za kradzież,
nie wyrażam zgody na kopiowanie, zapisywanie czy wykorzystanie zdjęć, czy tekstu w jakimkolwiek celu,
zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych [Dz.U.1997nr133poz.883] oraz ustawą o ochronie własności intelektualnej [Dz.U.1994nr24poz.83].

środa, 24 stycznia 2018

gorsze dzieci

Wspominała już o Adasiu, dziś napiszę nieco więcej... ale tylko troszeczkę ;)
A więc:
Prawie siedem miesięcy jesteśmy we czwórkę. Trafił się nam taki prawdziwy ''kinder-niespodzianek''. Totalnie nieplanowany, dał o sobie znać w 15 tygodniu...taki mały dowcipniś ;)

Trochę obawiałam się jak Wika zareaguje - tyle lat jedynaczka, najukochańsza, trochę rozpieszczona...no dobra więcej niż trochę. Niepotrzebnie. Moja dziewięciolatka jest wspaniałą starszą siostrą. Owszem, jest zazdrosna ale wtedy stara się zwrócić na siebie naszą uwagę - to wszystko. Poza tym jest bardzo pomocna i opiekuńcza dla małego. Jest wspaniała, a mały Adaś jest wpatrzony w Wiktorię jak w obraz... już wiem, że razem wiele nabroją ;)




No ale wróćmy do tego, co skłoniło mnie znów coś napisać:
Pewnie nie jestem jednyną matką niepełnosprawnego dziecka, która na każdym kroku musi walczyć o odrobinę normalności. Jakby nasze dzieci były gorsze.... A może właśnie są lepsze? Mamo zdrowego dziecka, odpowiedz (nawet nie mi) co robi Twoje dziecko? siedzi przed komputerem?, biega z koleżankami/kolegami.... wiesz co robi moje? Moje nie interesuje się komputerem ale za to świetnie jeździ konno, moje potrafi pływać, moje uczy się grać na pianinie.... powiedz mi mamo zdrowego dziecka: które (wbrew pozorom) ma zapewniony lepszy start w życie? Moje już teraz może sobie wybrać ścieżkę kariery, tak właśnie kariery, bo jej pasje pozwalają całkiem nieźle zarobić... Twoje pewnie zrobi to dopiero w wieku nastu lat, a wtedy moje już będzie odnosić sukcesy.

Mamo, babciu, ciociu zdrowego dziecka... następnym razem zanim uznasz moje dziecko za gorsze, zastanów się w czym Twoje jest lepsze. Jakim prawem kżywdzisz moje patrząc na nie z góry?
Tak właśnie z góry, często z pogardą, niechęcią... albo zachowujesz się tak jak opisano mi to ostatnio... Byłam z dzieciakami na rehabilitacji i do wózka podbiegła mała uśmiechnięta dziewczynka. Zajrzała do Adasia a jej mama w panice zaczęła ją odciągać, pytam mamę dlaczego a dziewczynkę czy chce zobaczyć jakie Adaś ma czarne włosy... wdzięczność na twoarzy mamy, szczęście na buźce córki - bezcenne. Delikatnie pogłaskała małego i pyta ''a masz coś dla mnie?'' ...miałam herbatniki, no jak miałam jej nie dać. Mama w śmiech i mówi: ''przepraszam i dziękuję'', pytam za co?
...to co powiedziała zmroziło mi krew: ''nie pozwalam jej zaglądać do wózków od czasu jak jedna matka na jej widok krzyknęła NIECH PANI ZABIERZE TEGO POTWORA - ONA ATAKUJE MOJE DZIECKO !!! ...chociaż córka była daleko od wózka''

Boże, jak można być tak chamskim, wrednym...jak moża być taką suką, żeby delikatne, uśmiechnięte dziecko nazwać potworem?
A tak na marginesie: to, że jest Wika jest niepełnosprawna to nie znaczy, że Adaś też będzie, więc mamo, babciu, ciociu zdrowego dziecka, kiedy widzisz mnie z moją autystką i wózkiem, nie patrz na mnie z takim politowaniem, bo nie masz do tego prawa.


Ja nie żyję Twoim życiem a Ty nigdy nie będziesz w mojej sytuacji. Nie wiesz co byś zrobiła, nie wiesz ile siły muszę wydobyć z siebie by przetrwać każdy dzień, jaką ja i moje dzieci musimy mieć zbroję, żeby te Wasze spojrzenia nie robiły nam krzywdy... nie wiesz i obyś nigdy nie musiała się tego dowiadywać



zdjęcia pochodzą z z naszych prywatnych zbiorów,
wykorzystanie ich w jakimkolwiek celu będę uznawała za kradzież,
nie wyrażam zgody na kopiowanie, zapisywanie czy wykorzystanie zdjęć, czy tekstu w jakimkolwiek celu,
zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych [Dz.U.1997nr133poz.883] oraz ustawą o ochronie własności intelektualnej [Dz.U.1994nr24poz.83].