sobota, 6 czerwca 2015

Maciek nie daruję ci tych nerwów ;) jesteś niesamowity :)

Piątek, 29.05.2015, godzina 17.20.
Właśnie ciocia przyniosła awizo. Przesyłka adresowana do Wiktorii. Poczta już zamknięta. Do poniedziałku, do 10.30 zastanawiam się o co chodzi.
Może z jakiejś fundacji czy organizacji? Ale to chyba adresowaliby na rodzica nie na dziecko? Nie mam pojęcia co to może być.
Ciekawość coraz większa ale i drobne obawy. Ostatecznie przez 2,5 dnia nie wiedzieć o co chodzi? Ktoś wysłał coś do mojego dziecka a ja nie wiem ani kto to ani co to za przesyłka.

Poniedziałek, 01.06.2015, godzina 8.20.
Po nocnym szaleństwie [ktoś obudził się o 3.30 i nie chciał spać przez 2 godziny] prawie zaspałyśmy do przedszkola. Nie ma zmiłuj, dziś ''dzień dziecka'' i w przedszkolu mają festyn. Wiki idzie.

Godzina 9.28.
Wika odstawiona do sali. Wsiadam w autobus i jadę do piekarni. Poczta jest kilkadziesiąt metrów dalej.
W ostatniej chwili wychodząc z domu przypomniałam sobie, że awizo wrzuciłam do innej torebki, teraz sprawdzam jeszcze raz. Jest. Mam jeszcze godzinę zanim dowiem się co to za przesyłka. Zrobiłam drobne zakupy. Zmarnowałam trochę czasu na oglądanie jakichś może i ładnych ale niepotrzebnych pierdołów. Czas iść na pocztę.

Godzina 10.27.
Przed pocztą już ustawia się kolejka. Jak zwykle tuż przed otwarciem. Nerwy dają o sobie znać.
Odpalam papierosa, na pewno zdążę spalić zanim otworzą.

Godzina 10.31.
Papieros spalony a drzwi wciąż zamknięte. Wreszcie. Pani z okienka podchodzi z kluczem. Mała przepychanka babci i pana z paczką ''pani tu nie stała'' ''pan przyszedł po mnie''.
Drzwi otwarte. Staję w kolejce do okienka. Przez myśl przemknęło mi, czy dostanę przesyłkę, ostatecznie jest na Wiktorię nie na mnie. Pani z okienka na szczęście nas zna. Wiec nie robi problemów.

Godzina 10.42.
Wreszcie mogę sprawdzić co przez weekend zżerało mi nerwy. Nazwisko nadawcy. Tak dobrze mi znane. Uśmiecham się i nie mogę przestać tego robić przez całą drogę do domu. Palce mnie świerzbią żeby otworzyć, ale to nie do mnie. Moja ciekawość zostaje wystawiona na próbę kolejnych 4 godzin.

Godzina 13.35.
Biegiem po dziecko. Dziś nie ma dowozów.
W drodze powrotnej spotykamy się z Danielem. Oczywiste pytanie o przesyłkę. On też musi się jeszcze wstrzymać.

Godzina 14.43.
W drodze powrotnej idziemy na bulwar. Coś się dzieje z okazji święta dzieci. Rundka na Zozolku, Malowanie buźki [niesamowite, że dała sobie pomalować twarz]. Zapowiada się na deszcz. Wracamy do domu.
Ta wycieczka nad Wisłę wydłuża czas oczekiwania na otwarcie przesyłki i wzmaga ciekawość.

Godzina 15.52.
Wchodzimy do domu. Mała biegnie po coś do picia. W tym biegu kątem oka zauważa kopertę. Wraca z kubkiem do salonu. Pokazuję jej, że to do niej. Pojawia się błysk w oku. Szybkie rozerwanie koperty. Ogromny uśmiech rozświetla małą twarzyczkę. Dokładnie ogląda prezent od wujka z Australii. Przymierza. Dopiero po chwili otwiera. Jeszcze większy uśmiech. W środku kolejna niespodzianka i 2 pocztówki. Czytam list od wujka Maćka a mała w tym czasie odkrywa, że w niespodziance jest jeszcze jedna niespodzianka.

Maciek Nie będę opisywać jaka dokładnie była reakcja Wiktorii, Zdjęcia wyrażą to lepiej niż 1000 słów:

  
 
  

Jak każda kobieta, Wiktoria zaczyna kolekcjonować torebki i plecaczki, więc Maciek trafiłeś wprost idealnie. Wszystkim się już pochwaliła a jak ktoś pyta od kogo to dostała to dumnie mówi ''JUJA''

zdjęcia pochodzą z z naszych prywatnych zbiorów bądź mają podane źródło,
wykorzystanie ich w jakimkolwiek celu będę uznawała za kradzież,
nie wyrażam zgody na kopiowanie, zapisywanie czy wykorzystanie zdjęć, czy tekstu w jakimkolwiek celu,
zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych [Dz.U.1997nr133poz.883] oraz ustawą o ochronie własności intelektualnej [Dz.U.1994nr24poz.83].