poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Nie !!! nie muszę !

Znowu zostałyśmy na lodzie. Bez neurologopedy.
Pierwsza była Emila.

Chociaż miała świetnie działający gabinet (50zł od osoby...jakieś 200-400zł dziennie) to i tak szukała etatu bo nie starcza na waciki. No i znalazła. Natychmiast i za wszelką cenę chciała się nas pozbyć, wiadomo autyzm i brak mowy jest trudniejszy od jąkania czy seplenienia.

Niektórzy nie potrafią stawić czoła wyzwaniu-ostatecznie skoro ktoś robi doktorat, to chyba jest dobry...chyba...i ciężki przypadek jest dobrym tematem pracy. Ale po co się przemęczać, prawda Emilio?

Ostatecznie rozstaliśmy się, rzekomo w poprawnych stosunkach. No właśnie, rzekomo.
Nie dość, że choć przez ten rok który jej płaciłam za ''pracę'' z moim dzieckiem prosiłam, to połowę czasu układała z Wiktorią jakieś beznadziejne drewniane układanki,

to jeszcze na koniec musiałam zapłacić za jej stękanie.
Jakie stękanie? Na przedostatnich zajęciach przez 40 minut tłumaczyła się jak to ona biedna ma ciężko, praca po 8 godzin dziennie to jakaś mordęga, ona biedna nie daje rady....i skasowała za całą godzinę!!! Poczułam się oszukana i okradziona bo muszę zrozumieć jak ona ma ciężko.

Cholera!!! Nie muszę!!!

Kobieto, moje dziecko pracuje więcej od ciebie a tak nie narzeka!!!

Ostatnią godzinę wymusiłam żeby mieć możliwość zadzwonić do niej i powiedzieć, że znaleźliśmy kogoś innego, kto będzie potrafił dotrzeć do Wiki.

...

Jakoś przełknęłam tą gorzką pigułę, pociągnęłam za odpowiednie sznurki i znalazłam odpowiednie zastępstwo, potem kolejne i jeszcze jedno i następne.

I za każdym razem zostałyśmy na lodzie.

6 logopedek i żadna nie się nie sprawdziła: z części to my rezygnowaliśmy (bo styl pracy podobny do Emilii) a część uciekła. Cóż, wiem, że Wiki jest bardzo trudnym przypadkiem ale dobry logopeda potraktowałby ją jako wyzwanie...i chociaż spróbował. Widać większość robi to co robi jedynie dla łatwych pieniędzy.

Trzy z nich są matkami. Ciekawe jakby się czuły na moim miejscu? Czy którakolwiek z nich ma na dość odwagi by choć raz postawić się na miejscu rodziców, którym odmawia pomocy?
Nie sądzę. Najlepiej jest nie myśleć.

Jednak to co się robi, zawsze wraca do człowieka. Sama dobrze się o tym przekonałam. Ja sobie poradzę, a jak wy dacie sobie radę jeśli to wasze dzieci będą potrzebowały pomocy i jej nie dostaną?

Jestem wściekła na każdą z nich. A że jestem też wredna (i jeśli chodzi o Wiki to nie mam żadnych hamulców ani skrupułów), to mam nadzieję, że przekonacie się na własnej skórze co znaczy zachowanie takie jak wasze.
.