wtorek, 31 grudnia 2013

zagrajmy

Koniec roku, to zwyczajowo czas podsumowań.
Co więc mogę powiedzieć o mijającym roku?

Z całą pewnością obfitował w wielkie wojny i małe potyczki na polu biurokracji.
Prawie z każdej wychodziliśmy zwycięsko, a jeśli coś nie wyszło - był rewanż :)

Niestety w naszym kraju, to co w innych jest oczywistością, u nas trzeba o to walczyć.
Wiedzę należy mieć większą niż cała armia prawników, ale to się opłaca. Dziecku się opłaca.

Co do dziecka.
Z całą pewnością mogę stwierdzić, że intensywna terapia przynosi niespodziewane efekty. Mała uczy się bardzo szybko, zapamiętuje nowe umiejętności i coraz lepiej wykorzystuje je w życiu. W ciągu tego roku moja córcia zmieniła się diametralnie.

Z cichej, spokojnej laleczki zrobił się ciekawski brój, którego wszędzie jest pełno.
Ma własne zdanie i zachcianki, no i potrafi je wywalczyć.
Z nieporadnej małej istotki zmieniła się w rozgarniętą (jak na swój wiek i choróbsko) panienkę.
Kiedyś stroniła od dzieci, dziś coraz chętniej włącza się do wspólnej zabawy.

Mała potrafi skupić się na tyle by można było z nią w coś zagrać.
Na gwiazdkę dostała 3 gry,
każdą już mamy rozpracowaną a króliczki są ulubione.
 
Ciasteczkowy potwór troszkę nudny, ale w sumie może być.
 

Natomiast Mysi-składak troszkę zbyt długi jak na dwie osoby. Musimy przycisnąć tatę i jeszcze kogoś do zabawy, wtedy z pewnością gra stanie się bardziej atrakcyjna.
 
 
Jeszcze rok temu mogłam tylko pomarzyć, że moje dziecko będzie bawić się inaczej niż tylko kręcąc czym popadnie. Dziś mała sama znajduje sobie zajęcie. Uwielbia układanki i książeczki...a teraz spodobały się jej też rodzinne gry.

Każdemu, życzę takich postępów jakie są u nas...i wiele wytrwałości, bo bez tego ani rusz :)

 

niedziela, 8 grudnia 2013

kalendarz adwentowy ...bez czekoladek

Trudne, kosztowne, ale możliwe.

Pod konie listopada wpadłam na pewien pomysł.
Zdrowe dzieci na początku grudnia dostają kalendarze pełne czekoladek. Moja córka takiego nie może dostać.

Co więc można zrobić, żeby umilić dziecku czas oczekiwania na Wigilijną pierwszą gwiazdkę???
Co zrobić by zapewnić choremu dziecku odrobinę normalności?

Można samemu przygotować taki kalendarz.

Jest to dość kosztowne przedsięwzięcie, jednak uśmiech dziecka - bezcenny.

Co potrzeba? To proste. Jeśli nie można dać słodkości, trzeba je zamienić na interesujące drobiazgi. Zaopatrujemy się też w woreczki prezentowe i serwetki. Prezenciki owijamy serwetkami, pakujemy do torebek i koniecznie dołączamy karteczkę z numerem.


Chociaż mają to być drobiazgi, to jaką sprawić dziecku radość...więc szczoteczka do zębów, którą proponował mi jedna sprzedawczyni, odpada. W naszym przypadku są to: klej brokatowy, bańki, samochodziki, malutkie maskotki, dziecięce instrumenty muzyczne i mini-książeczki.
Oczywiście na Mikołajki i samą Wigilię jest coś specjalnego (stąd inna torebka i serwetka).


W naszym przypadku poszczególne ''okienka kalendarza'' porozwieszane są w całym salonie...więcej dekoracji (zdaniem męża) już nie trzeba.

Codziennie rano mała w szlafroku biegnie do salonu i szuka odpowiedniej paczuszki.
To zniecierpliwienie, gdy nie znajdzie od razu.
Ta ciekawość, gdy wyjmuje zawiniątko z torebeczki.
Ten uśmiech i błysk w oku, gdy wreszcie dobierze się do niespodzianki.

To wszystko jest bezcenne...choć przygotowanie całości kosztowało ponad 150zł (pewnie byłoby więcej, ale kupowałam wszystko w 2 ostatnie dni listopada i nie miałam zbytnio czasu biegać po sklepach), cóż, było warto.

W przyszłym roku znów tak zrobimy, i w każdym następnym...aż wreszcie nadejdzie taki rok, w którym moja córcia będzie wreszcie mogła z torebek wyciągać nie zabawki czy inne drobiazgi a prawdziwe słodycze....wtedy wydamy majątek na czekoladki z bohaterami Klubu Przyjaciół Myszki Mickey...ale też będzie warto :)