A ludzi była masa. Przy drugiej stacji staliśmy jak najbliżej, żeby Wika zobaczyła dokładnie początek procesji: niosących krzyż, strażaków, harcerzy, księży i wszystkich służących przy ołtarzu i oczywiście ilu ludzi będzie razem z nami szło. Zaczynaliśmy z babcią, ciocią i wujkiem. W drodze na drugą stację zgubiliśmy ciocię i wujka...cóż, każdemu może się zdarzyć ;)
źródło: http://www.fara.tczew.pl/archives/5597
Aż wreszcie trafił się zakręt. A w zasadzie kumulacja: zakręt, zwężenie przejścia przez blok i auta, gość z głośnikiem i kablem...i przepychające się babki... Przetrwała do pierwszej prostej i to był koniec. Nie krzyczała, nie płakała ale spojrzenie było tak przestraszone [te babki tak się pchały, że prawie przewróciły mi dziecko], było widać, że dłużej nie da rady.
Odbiliśmy w bok, a w zasadzie w górę przy siódmej stacji i od razu mała się uspokoiła. Kiedy znaleźliśmy się na ''szlaku widokowym'' mogliśmy zobaczyć ile osób szło obok nas.
Biorąc pod uwagę autyzm, to było niesamowite. Nie było krzyków, nie było płaczu za to była ciekawość, rozglądanie się a kiedy ludzie zasłaniali - pakowanie się rodzicom na ręce. Coś pięknego. Każdemu rodzicowi życzę takiego przeżycia, bo wiem ile dzieci na problem już w większym sklepie.
Poświątecznie życzę wam wszystkim, by jakakolwiek wyprawa między ludzi, w nowe miejsce, a już w ogóle w takich warunkach jak na zdjęciach...by każda taka wyprawa kończyła się uśmiechem, ciekawością i dumą a nie płaczem i krzykiem.
A to czego już nie widzieliśmy wyglądało tak:
A przy okazji, tak jakby co, to przypominam:
zdjęcia pochodzą z z naszych prywatnych zbiorów bądź mają podane źródło,
wykorzystanie ich w jakimkolwiek celu będę uznawała za kradzież,
nie wyrażam zgody na kopiowanie, zapisywanie czy wykorzystanie zdjęć, czy tekstu w jakimkolwiek celu,
zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych [Dz.U.1997nr133poz.883] oraz ustawą o ochronie własności intelektualnej [Dz.U.1994nr24poz.83].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz