piątek, 4 października 2013

dlaczego właśnie my?

Dlaczego nas to spotkało? Dbasz o dziecko najlepiej jak umiesz, wydaje się, że wszystko jest dobrze...do czasu, aż świat się zawali. Wystarczy jedno zdanie, jedno słowo. Cały świat umiera, czas staje w miejscu.
 
Najgorsze co rodzic może usłyszeć ''dziecko jest chore, niepełnosprawne''.
 
Po tych słowach, zawalił mi się świat.
Mój mąż coś podejrzewał. Namawiał na wizytę u specjalisty. Ja się opierałam, bo pediatra nie widział problemu ''każde dziecko jest inne, każde rozwija się we własnym rytmie''. I tego się trzymałam.
 
Wreszcie uległam mężowi. Zaczęłam chodzić z córką do logopedy. Tak naprawdę kobieta była neurologopedą, jednak poradnia nie miała umowy z NFZ na neuro. Po kilku wizytach (a były rzadko-raz w miesiącu), powiedziała co podejrzewa.
Wyszłam od niej wściekła. Jak ona może?! Moje dziecko ma autyzm??? NIEMOŻLIWE!!! Nie zgadzam się!!!
 
Ale...ale zaczęliśmy maraton po specjalistycznych poradniach dla osób z autyzmem. Diagnoza potwierdziła się. Za każdym razem kiedy słyszałam te słowa, część mnie umierała.
 
Załamałam się. Nie byłam już tą samą osobą. Załamałam ale nie poddałam.
 
Ktoś może zapytać czemu nic nie zauważyłam? W końcu matka jest z małym dzieckiem cały czas. Powód jest banalny, tak banalny, że do dziś mam wyrzuty sumienia.
Wiki do roku rozwijała się prawidłowo, nawet wyprzedzała rówieśników. Wtedy przyszedł czas na szczepienia. Gdyby ktoś mi powiedział, że moje dziecko jest w grupie ryzyka, nigdy nie pozwoliłabym na  żadną szczepionkę. W jakiej grupie ryzyka? Skąd ktoś miałby to wiedzieć?
 
Wiktoria od 2 miesiąca życia była leczona na tak zwaną ''skazę białkową'', w najgorszym czasie wyglądała jak poparzona. Pani dermatolog powinna się zorientować, że tak silna reakcja organizmu to nie jest skaza, to było uczulenie na kazeinę. A kazeina jest praktycznie wszędzie. Organizm mojego dziecka nie toleruje mleka, nie toleruje mięsa zwierząt od których bierze się mleko (krowy, kozy, owce, itp.). Dermatolog po tylu wizytach powinna się zorientować. Nie zorientowała się.
 
Kazeina powoduje, że organizm nie radzi sobie z metalami ciężkimi. Odkładają się w przewodzie pokarmowym zamiast zostać wydalone. W efekcie tego organizm nie dostaje dostatecznej dawki witamin i mikroelementów a to może doprowadzić do uszkodzenia mózgu.
Ale przecież nie faszeruję dziecka metalami!!! Ja nie. Otaczający świat tak. Niestety metale ciężkie (rtęć i ołów) są bardzo często używane jako konserwanty. Zwłaszcza w szczepionkach.
 
Po wielu nocach ślęczenia nad internetem (bo nie znalazłam w swojej okolicy nikogo kompetentnego) przez przypadek trafiłam na amerykańską lekarkę zajmującą się autystami od ponad 20 lat. To ona uświadomiła mi co się dzieje. Bardzo mi pomogła.
 
Dzięki niej, pomimo silnej depresji, byłam w stanie zacząć pracę z dzieckiem. Naszą drogę krzyżową. Ta droga choć już o wiele łatwiejsza, trwa do dziś.
 
Załamała się. Dopadła mnie depresja. To fakt. Ale się nie poddałam. Mogę rozmawiać o chorobie mojego dziecka ale nigdy, przenigdy w życiu jej nie zaakceptuję. Dlaczego?
 
Dopóki nie akceptuję mam siłę by walczyć. Mogę tą siłą ''zarazić'' córkę. Jeślibym zaakceptowała to co mam w jej dokumentacji medycznej, gdybym choć raz odpuściła, to byłby koniec.
 
Nie obchodzi mnie co napisali. Moje dziecko będzie takie jak inne. Pomogę jej choćby miało mnie to kosztować życie. Jak długo nie akceptuję jej autyzmu, tak długo jest nadzieja na powrót do zdrowia.
 
W życiu każdego człowieka są lata dobre i okropne. My z tych okropnych wychodzimy. Co mnie napędza? Chęć małej do pracy. Jej postępy. Tempo zachodzących zmian. ...i ci ludzie:

 
 
Jeśli oni dali radę, to czemu ja mam się poddać? Czemu mam pozwolić córce się poddać? Widząc tych ludzi...chce się żyć, chce się walczyć.
 
 

1 komentarz:

  1. Czytam i płaczę... Wierzę, że Twoje dziecko wyjdzie z choroby. Życzę tego i trzymam kciuki za Was.

    OdpowiedzUsuń